niedziela, 20 lipca 2014

Murat Kebab, czyli magia sentymentu

Z Muratem jest jak z kuzynem z dalekiej rodziny, którego nienawidzisz - nie lubisz go, ale koniec końców i tak siedzisz koło niego i jesz razem z nim rosół ~ Patryk Z
Jak już wspominałem, w Muracie zaczęła się moja przygoda z profesjonalnym podejściem do kebabów, więc wiadomo, że miałem do niego duży sentyment. Dawno go nie jadłem, ale z racji bloga postanowiłem się znów na niego skusić i zobaczyć czy coś się zmieniło, czy nadal jest on mocno hmm "wymagający dla żołądka".

Kupiłem zwykłego kebaba z baraniną i łagodnym sosem za 11 zł. Zamówiłem wieczorową porą w sobotę, a kolejek i tak nie było. Dziwna sprawa. No ale nie o kolejkach tu piszemy, a o jedzeniu. Odebrałem więc moją porcję rozpierdolu na cały dzień i wyszedłem z lokalu, którego jedyną charakterystyczną cechą jest brak klimatyzacji (2 razy cieplej niż na dworze).

 Muracik, sosu mało jak na ich standardy, nieco dziwne oświetlenie, bo zdjęcie robione nocą

Tutaj natomiast interpretacja kebaba bez flasha. Lekko napromieniowany, magia kebabów.

Mięso: Zdecydowanie najbardziej kontrowersyjna część Murata. Zacznijmy od bezpiecznego stwierdzenia, że mięsa jest dużo zarówno na górze jak i pod surówką. Baranina pocięta jest w krótkie paski i kosteczki. Jego faktura nie zachęca raczej do jedzenia, trochę przypomina papier. Mięso jest raczej słabo przyprawione, ale jest dość dobre. Niemniej ciężko uwierzyć, że to baranina. Chociaż mówi się, że im mniej wiesz tym lepiej śpisz i tego bym się trzymał w tym przypadku. Jednym zdaniem - mięso jest mocno średnie, ale jest go dużo i nie jest za mocno przyprawione.
Sos: Najgorszy element. Jadłem kebaba z dwoma sosami (zarówno łagodny, na zdjęciu i ten ostry) i są one równie słabe, więc można wziąć mieszany. Sos łagodny jest bardzo źle doprawiony, mdły i niesamowicie ciężki dla żołądka - nie polecam mieszać z alkoholem. Sos ostry jest natomiast po prostu zbyt ostry jak na tego rodzaju kebaba i zamiast na jedzeniu trzeba skupić się na zapijaniu sosu. Też nie polecam. Do tego w 3/4 przypadków, sosu jest po prostu za dużo i na końcu zostaje drobna sałatka zalana nim, co smaczne po prostu nie jest.
Warzywa/sałatka: Jest na pewno bardziej zróżnicowana niż ta na kebabowej, ale mniej niż surówki z ulicy kebabowej. Niestety brakuje większych kawałków warzyw, takich jak pomidor czy ogórek. Sama sałata jest za to fajnie posiekana, dobrze miesza się z mięsem i sosem i stanowi chyba najsilniejszy punkt Murata. Jest jej w sam raz.
Bułka: Dość przeciętna, ani dobra, ani zła. Jest jednak bardzo sucha i dość mocno się kruszy. 


No cóż, po opisaniu poszczególnych elementów Murata wniosek nasuwa się sam - jego najważniejszy element po prostu zawodzi, a reszta, oprócz surówki albo sprawę pogarsza (sos) albo jest po prostu na tyle przeciętna, że nie robi już różnicy (bułka). Jest to rodzaj kebaba, który lubię nazywać masakratorem - stawia on na ilość, jest bardzo ciężkostrawny i zapycha. Ale nie jest to najlepsze doznanie pod względem kulinarnym. Konsumujesz na własne ryzyko.

Ocena: 4/10 (chyba, że masz sentyment jak ja, wtedy dolicz +1)

Pozdro!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz