piątek, 15 września 2017

Gdańsk: Alanya Kebab

Kebab Alanya Alanya na gdańskim rynku kebabów to prawdziwy powerhouse - znajduje się w samym centrum obleganej przez turystów starówki, tuż obok uczelni wyższej i ulicy pełnej pubów. W dodatku posiada ogródek i przyjemnie wyglądający szyld, przez co o dowolnej porze dnia i nocy w środku znajdzie się gości. Sam lokal nie powala na kolana wystrojem (w typowo kebabowo-tureckim stylu), jednak absolutnie nie zakłóca nam to odbioru dań w nim serwowanych. W menu dostępne są kebaby w placku, bułce lub smętnym kartoniku na chińskie żarcie; dodatkowo możemy zamówić kebab na talerzu i w formie przyjaznej wegetarianom. Dostępne są dwa rodzaje mięsa - kurczak oraz wieprzowina. Pod względem cen Alanya nie wyróżnia się na tle takich kebabów jak Jeruzalem, Kebab przy sex shopie, Nazar czy Lezzetli - 13 zł za wersję w placku, 11 za wersję w bułce. Wyróżnia się natomiast smakiem, rozmiarem i stałym poziomem serwowanych bułek. 






Mięso: zazwyczaj wybieram kurczaka - jest moim zdaniem odpowiednio przepieczony, smaczny i nie ocieka tłuszczem. Mięsa jest dostatecznie dużo by się najeść jednak nie dominuje ono w kebebie; drób w zasadzie jest jednym z najmniej wyczuwalnych elementów całej kompozycji. Opcja druga: wieprzowina - to typowe kebabowe mięso w umiarkowanie grubych paskach; trochę nijakie ale ujdzie. 
Wszystkie niedociągnięcia kwestii mięsa nadrabia sos - do wyboru pikantny, koperkowy z kurkumą, łagodny i czosnkowy. Każdy jest bardzo dobry, dobrze rozprowadzony i idealnie komponujący się z resztą składników. Jednocześnie sos nie zostawia złego posmaku w ustach, chociaż nie brałbym się za całowanie zaraz po spożyciu tego ostatniego. 
Warzywa: dostępne są świeża sałata, kapusta, pomidor i kiszone ogórki. Z ogórków zazwyczaj rezygnuję, bo zabijają smak reszty, ale to już kwestia indywidualnych gustów. Wszystkie składniki są świeże, kruche i zwyczajnie smaczne, na pewno nie jest ich zbyt mało. 
Do tego dochodzi bułka lub w przypadku recenzowanego kebaba - tortilla. Bułki są ciut zbyt miękkie ale nie zaburza to w żaden sposób ogólnego wrażenia. Dodatkowo kebab ZAWSZE jest porządnie zrobiony, nic nie wypada, nic się nie wyślizguje od spodu, nie kapie. Mógłbym założyć ulubioną koszulkę, najlepsze spodnie i zjeść kebsa w spokoju, nie obawiając się że na moim stroju pojawią się elementy sztuki nowoczesnej utworzone z kapusty i tłuszczu. 

Kebab Alanya jest idealnym miejscem kiedy nie ma się czasu na eksperymenty, a trzeba zjeść szybko coś sycącego i taniego. Z konsekwencją z jaką robione są tam potrawy spotkałem się tylko McDonald czy KFC; kebab zawsze będzie tak samo duży, tak samo świeży, tak samo zawinięty i identycznie smaczny. Owszem, nie będzie powalał na kolana jak w Aleppo, ani nie piekł 40 razy jak kebab z Toruńskiego Murata, będzie po prostu dobry. Będzie. To najważniejsze. 

Ocena: 7/10


Jak Wam się podoba druga recenzja korespondenta z Trójmiasta?

czwartek, 31 sierpnia 2017

Płock: Marmaris kebab

Przy nałogowym jedzeniu kebabów konieczne jest, aby utrzymywać nastawienie bycia "ciągle głodnym", zarówno dosłownie jak i w przenośni. Fizycznie przejawia się to w gotowości do bycia prawdziwym kombajnem na polu pełnym kebabów, do koszenia ogromnych ilości tego smakołyku, (z krótkimi przerwami na tankowanie rzecz jasna) nie zważając na jego jakość w etapie testowym. Drugie znaczenie wyżej wymienionego pojęcia to ciągła ekspansja. Poszukiwanie nowych miejsc, sprawdzanie nietypowych pozycji w menu, a także porównywanie kebabów w ich naturalnych środowiskach, z tym co dobrze znane na rodzimym, toruńskim podwórku. Odwiedzając parokrotnie Płock w ostatnim czasie, nie mogłem się oprzeć by spróbować specjałów tego miasta, szczególnie żywego w okresie letnim z racji urodzaju cudownych festiwali muzycznych.

Dwójka moich przewodników zabrała mnie do miejsca nazwanego....
Lokal robi bardzo dobre wrażenie. Jego powierzchnia jest duża, przypomina on bardziej małą restaurację niż typowego kebaba. Wystrój nie ma cech wyróżniających, ale higiena stoi na wysokim poziomie, co jest najważniejsze. O restauracyjnym przeznaczeniu budynku zawiadamia też okienko, do którego oddaje się naczynia, żywcem wyjęte z kolonijnych stołówek. Menu jest obszerne, zawiera większość klasycznych kompozycji, z czego większość podawane na talerzach. Marmaris ma także dowóz, niestety nie można płacić kartą.




Na środkowym zdjęciu widzicie mojego kebaba (11 zł), a na dwóch pozostałych w placku lahmacun (15 zł). Sos łagodny. Miłym dodatkiem jest to, że menu, oprócz cen, zawiera również ilość mięsa. W obu wariantach jest to 130 gram. Bardzo dobrym pomysłem jest dawanie kebaba w bułce w miseczce - uratowało to moją odzież.

Mięso: Zdecydowanie najmocniejszy punkt tego kebaba. Pocięte w dłuższe paski, wymieszane warstwowo w kebabie i świetnie doprawione. Dawno nie jadłem kebaba, który miałby tak wyraziste mięso. Lokal nie skupia się na tym by mięso było tylko dobre, malują oni szerszy obraz poprzez użycie dobrze dobranych przypraw. Wielki plus. 
Surówka: Najgorszy element, jednak nie przez jakość składników czy ich rodzaj (surówka jest klasyczna, bez udziwnień, a składniki świeże), ale poprzez kompozycję. Za dużo było czerwonej kapusty, co sprawiało że surówka nabrała nienaturalnego, charakterystycznego zapachu. Uważam, że tutaj o wiele lepiej wypada to w placku - tam poprzez przemieszanie wszystkiego jest to znacznie mniej odczuwalne.
Sos: Bardzo dobry, pasuje do reszty. Niestety jego konsystencja jest trochę zbyt ciężka. Gdyby jednak go trochę rozwodnić, byłby to naprawdę dobry łagodny. Nie dominuje nad innymi elementami i nie jest ciężki dla żołądka. Ważny czynnik, jeśli Wasz żołądek pracuje na dużych obciążeniach. W wariancie z plackiem widzicie sos mieszany, do którego nie mam zastrzeżeń. 
Bułka: Bułeczka jest trochę innego typu niż to, do czego przyzwyczaił mnie Toruń. Jest grubsza, bardziej "zbita". Nie kruszy się i nie jest sucha. Ceniłem dodatek w postaci nasion. Niestety nie powoduje to wzmocnienia całej konstrukcji. Wciąż przecieka jak owoce konstrukcji firm typu "ja & szwagier".

Marmaris to kebab oferujący bogate menu i przyjemne miejsce do degustacji. Jeśli zaś chodzi o jego creme de la creme to jest to kebab dryfujący w czyśćcu między bardzo dobrym kebabem a przeciętniakiem. Mięso zdecydowanie niesie na barkach tego zawodnika.

Ocena: 7+/10

PS. Chciałbym serdecznie podziękować moim płockim przewodnikom. Bez Was ta recenzja by nie powstała, więc dołożyliście trochę sosu do tego jednego, wielkiego, mentalnego kebsa!

wtorek, 22 sierpnia 2017

Gdańsk: Aleppo Kebab

Przedmowa króla
Poniżej widzicie pierwszy materiał nowego członka kebabowej załogi. Uznałem, że to najlepszy moment, żeby blog rozrósł się terytorialnie, więc teraz oprócz recenzji toruńskich (mojego autorstwa) będą pojawiać się również teksty z Trójmiasta. Gdyby ktoś nie odróżniał nas po stylu pisania i typowych błędach, to dla ułatwienia w tytułach będzie podane miasto. Bądźcie dla debiutanta łagodni i wybaczcie brak zdjęć. Jest to kolejny kamień milowy w dziedzinie recenzji gastronomicznych, porównywalny chyba tylko z powszechnym zastosowaniem rollo na równi z klasycznymi bułeczkami. Zapraszam do czytania i obserwowania bloga fanów kebabowych rozkoszy nie tylko z miasta Kopernika. 



             Każdy człowiek spędza życie szukając własnego ideału. Czystej idei, najpiękniejszego miejsca na ziemi, najmocniejszego narkotyku, najbardziej wzruszającego filmu. Ja szukam najlepszego kebaba; mistycznej bułki która rozsadzi moje kubki smakowe, placka tajemnic którego będe wspominał z rozrzewnieniem i o którym będe mógł opowiadać wnukom.
Moim dotychczasowym kebabowym podwórkiem był Toruń - miasto kebabem stojące w którym nie było budki której bym nie odwiedził. Murat, Planeta, Polish, Metro - z czasem przejadały się i przestawały sprawiać przyjemność mojemu delikatnemu jak sytuacja na bliskim wschodzi podniebieniu. Musiałem szukać dalej, wypłynąć na szerokie wody kebabowego oceanu. Dlatego przeprowadziłem się do Gdańska i już trzeciego dnia pobytu znalezłem miejsce które uważam za Trójmiejską mekkę kebaba. Lokal z perfekcyjną bułą którą spokojnie mogę uznać za drugi najlepszy kebab jaki jadłem w Europie (numerem 1 jest kebab mustafy w Berlinie).

Kebab Aleppo znajduje się na Gdańskim Wrzeszczu, na ulicy Grunwaldzkiej 44, kawałeczek od Politechniki i Dworca SKM. Prowadzony jest przez rodzinę z Syrii, ostatnio przeszedł remont i wygląda schludniej niż większość miejsc z kebabem w Gdańsku. W menu znajdziemy kebaby w trzech rozmiarach (z bułką i mięsem do wyboru), Falafele, frytki oraz kilka dań z bliskiego wschodu. Co ciekawe lokal prowadzi dowóz kebabów na telefon.

Za całe 12 złotych polskich zamówiłem średniego kebaba z kurczakiem i sosem mieszanym.
Pierwsze co rzuca się w oczy to rozmiar - kebab średni wcale na średniaka nie wygląda, rozmiarowo dorównuje klasycznym bułom z takich miejsc jak Rustico Kebab czy Kebab na szewskiej. Następnym zaskoczeniem jest sos czosnkowy - lekki, smaczny, na bazie jogurtu. Nie zajeżdża glutaminianem ani gotowym sosem z bidonu. Dobrze komponuje się z pikantniejszym sosem pomidorowym. Pozytywne zaskoczenia na tym się nie kończą - kebab ma idealne proporcje mięsa do warzyw. Mięso jest dobrze przypieczone, odpowiednio słone i nie za tłuste. Nie porównałbym go do mięsa z takich miejsc jak Zahir czy Murat - jest znacznie smaczniejsze, bardziej zwarte i o lepszej konsystencji. Do tego jest go odpowiednio dużo i nie dominuje ono w daniu. Jako warzywa dostajemy świeżą sałatę, czerwoną cebulę, pomidora i plastry kiszonego ogórka w ilości, jaka nie urazi nawet największych fanów mięsa.
Niestety panie pracujące za barem mają czasami gorszy dzień mogący objawić się kebabem zwiniętym zbyt mało pieczołowicie. Wtedy górne warstwy składników mogą spocząć na naszych spodniach i butach tworząc coś, co przypomina gastronomiczną lawinę.

Aleppo deklasuje wszystkie inne Gdańskie kebaby. Ma lepsze sosy, świeższe warzywa i bardzo wygodny system wybierania rozmiaru porcji. Do tego leży poza ścisłym centrum, więc w sezonie turystycznym można tam po prostu wejść na jedzenie i nie musieć się liczyć z tłumem przywołującym na myśl otwarcie pierwszego w Polsce McDonalda.
Wszystkie te czynniki składają się na kebaba, który jest potęgą, jest triumfem taniego jadła nad fancy lunchami, jest dla ulicznego żarcia tym czy Roger Moore dla serii filmów z Bondem. To jest kebab, który odprowadzi Cię pijanego do domu, przy którym nie boisz się zostawić swojej żony, kebab który będzie przy tobie gdy dopadnie Cię skarbówka i gdy twój syn zda prawo jazdy.
Przynajmniej moim zdaniem.

Ocena 9/10

czwartek, 27 lipca 2017

Maximum KEBAB

Do Maximum KEBAB wybierałem się od dawna, ale nie mogłem trafić z racji niesprzyjającej lokalizacji i czynników trzecich. Buńczucznie zapowiadany mi, jako najlepszy kebab w Toruniu, spełnił oczekiwania w 100% i niesamowicie zamieszał w moim prywatnym rankingu kebabów (przy okazji - jakoś niedługo pojawi się mój ranking toruńskich kebabów w różnych kategoriach w stylu cena/jakość, smak itd). Co więcej, jest to jedyne takie miejsce w Toruniu, gdzie elementy poza-kebabowe nie są po prostu poprawne lecz stoją na wysokim poziomie. Zapraszam.




Lokal to niepozorna budka znajdująca się w przemysłowo-urzędowej części Torunia. Otoczenie to głównie magazyny lub przedsiębiorstwa, w których pracuje wielu ludzi, co wyjaśnia czemu to miejsce funkcjonuje już jakiś czas. Jest to przykład (podobnie jak kebab king), że nie trzeba mieć bardzo korzystnej lokalizacji, żeby dobrze prosperować jako gastronomia. Dalej znajduje się już toruński dziki zachód, czyli dębowa górka. Wygląd lokalu przypomina trochę miejsca z burgerami i kawą z Ameryki lat 70, coś jak w Pulp Fiction (tylko trochę, mam sporo fantazji). Czerwone kanapy i stoły są schludne, a miejsca przemyślane, mimo małej powierzchni użytkowej (bardzo dużo miejsca zajmuje kuchnia, co nietypowe dla kebabów). Do tego ogródek, miejsca przed lokalem, a nawet trampolina dla dzieci! A to wszystko nic przy gablocie-muzeum coca-coli. W drugiej, małej sali, w rogu znajduje się spora gablota, w której właściciel umieścił właściwie wszystko, co w jakikolwiek sposób przypomina o najbardziej znanym towarze eksportowym USA, zaraz obok McDonalda i wojen. Nie przypominam sobie, żebym widział coś tak ciekawego w lokalu z kebabem. Jedyne co przychodzi na myśl, to fotografie atrakcji turystycznych Maroka i Tunezji w Jasminie na starym mieście. 
Nawet najlepszy lokal jest niczym bez dobrej obsługi. Przywitała mnie Pani Grażynka (nie wiem, czy miała tak naprawdę na imię, ale wyglądała na Grażynę), lat około 50, ze wściekłym makijażem, co bardzo mi się spodobało. Przedstawiła mi szybko, jak się tańczy na tej dyskotece i kolejne miłe zaskoczenia. Po pierwsze - dwa rodzaje mięsa i całkiem sporo sosów (musztardowo-miodowy!). Po drugie - rozmiar menu. Jest naprawdę z czego wybierać, mamy różne bułki, sałatki, pity, a nawet...tort. To sugestia dla Panów. Nie ma chyba nic lepszego, niż za jedyne 50 zł uszczęśliwić tak swoją księżniczkę. Nie dość, że tort, to jeszcze mięso dostanie. Miłym akcentem są też egzotyczne wersje napojów typu fanta, czy inny sprite, ale to już jest np. w planecie kebab (nie dziwi to, biorąc pod uwagę tego samego właściciela). Zwróciłem też uwagę, że w lokalu słowo "kebab" odnosi się tylko do tego, co jest z wołowiną. Rzeczy z kurczakiem mają dopisek "chicken". Drobna rzecz, a cieszy.
Zamówiłem kebaba z sosem koperkowo-majonezowym, efekty widzicie wyżej. Mimo, że w lokalu było dość sporo ludzi, to Pani w koszulce "robię najlepsze kebaby" cięła mięso z gracją fryzjera zakładu dla nieletnich i po chwili czekania wszedłem do akcji. Oczywiście nie była to Pani Grażyna, tylko jej młoda podopieczna.
Mięso: Przepyszne. Dobrze doprawione, z ładnym kolorem, lekko chrupiące, ale nie suche. Ilość przeciętna. Dla niektórych wadą może być sposób krojenia - długie paski. Ja nie odejmę za to punktów, ponieważ lubię czasem trochę powalczyć z kebabem, bo wtedy łatwiej zauważyć indywidualny styl twórcy. Jak Was to boli to odejmijcie sobie połówkę od oceny końcowej.
Surówka: Składniki bardzo wysokiej jakości. Nie pamiętam, kiedy ostatnio jadłem tak świeże warzywa w kebabie. Znajdziemy tutaj samą klasykę - pomidor, ogór, sałata i czerwona cebulka. Dzięki skromnej palecie składników surówki, nie ma wrażenie, że jakiś element jest zbędny, nie jest to zatem koegzystencja rodem z osiedli socjalnych. 
Sos: Tutaj również byłem zachwycony. Mój sos był bardzo lekki, jego ilość była odpowiednia. Nie "przygniatał" on innej zawartości, ale też zawsze jest go czuć. Nie zostawia pamiątki zapachowej. Czego chcieć więcej? Próbowałem również sosu musztardowo-miodowego i również polecam.
Bułka: Zdecydowanie najgorszy (chociaż i tak na wysokim poziomie) element. Bułka klasyczna, sucha i łamliwa. Ma trochę nasion, co jest miłym akcentem. Niestety na samym dole rozpruwa się niczym Judasz na Jezusa. 

Przeciekająca bułka to właściwie jedyny konkretny minus tego kebaba. A i tak zdarza się to właściwie wszędzie. Poza tym, nie mam się do czego przyczepić. Owszem, mógłbym narzekać, że słaba lokalizacja, że nie ma dowozu, że nie można kartą zapłacić. Nie ma to jednak związku z samym jedzeniem, które mogę szczerze każdemu polecić, nawet dzieciom.

Ocena: 9/10



piątek, 19 maja 2017

Kebab Max (przy auli UMK)

Ta recenzja jest wyjątkowa. Tego kebaba miałem zrecenzowanego już dość dawno (jest on trzeci z serii nowych), ale czekałem z publikacją notki na Juwenalia, święto wszystkich studentów i zarazem największej grupy odbiorców tego pysznego dania. Król zawsze wychodzi naprzeciw oczekiwaniom czytelników. Bo co pokrzepi bardziej niż, kosztująca jedyne 10 zł, ambrozja, którą podają w miejscu tak blisko tej rajskiej strefy 3-dniowych zmagań z samym sobą i własną wątrobą? W takim czasie jak ten, okolice kebaba przypominają wodopój na sawannie. Wszyscy, niezależnie od przekonań dietetycznych i politycznych, wagi, koloru skóry i orientacji seksualnej, zbierają się tam, żeby zakosztować TEGO:


Świat przedstawiony został wykreowany, można więc zabrać się za opis. Kebab na zdjęciu to najpopularniejsza pozycja w menu, kosztująca 10 zł albo 11 (nie pamiętam, to kwestia mięsa).
Mięso: Kebab oferuje dwa rodzaje. Wołowinę oraz kurczaka. Mięsa było sporo, było dobrze doprawione. Jest niestety jedno ogromne zastrzeżenie - jadłem oba rodzaje i mięso wołowe jest częściowo spalone (widać na zdjęciach), a kurczak za zimny. Przypuszczam, że jest to spowodowane faktem, że kobieta odgrzewała mięso na patelni. Straszne faux pas. Nie wiem, czy tak dzieje się często (jadłem o spokojnej godzinie, w spokojny dzień), ale sam fakt obecności takich praktyk nie wróży dobrze.
Sos: Wybór jest spory, ciekawostką jest możliwość wyboru niekonwencjonalnych np. obecna na zdjęciu remulada duńska. Jest to ten sam sos, który dają do hot-dogów w żabce. Jeśli chodzi o smak, jest on identyczny, sosy są z tej samej firmy, bodajże fanex. Te klasyczne np. czosnek są po prostu poprawne i mają typowy, nieoryginalny smak. Ciężko postrzegać to jako plus albo minus, więc decyzja należy do Was. Na marginesie dodam, że remulada to nie jest dobry pomysł do kebaba - to tak jakby nalać mleka do miski i dopiero potem dosypać płatki śniadaniowe. Albo zapijać wódkę przed jej wypiciem. Albo kupić kebaba bez mięsa. 
Surówka: Tutaj bardzo pozytywnie. Oprócz różnych rodzajów kapusty mamy też warzywa, co jest bardzo rzadkie obecnie. Konkretnie w postaci pomidora, cebuli i ogórka kiszonego. Surówka jest świeża i bardzo dobrze pasuje do reszty. Niestety jest słabo wymieszana z mięsem, przez co jest ono tylko w czeluściach, a nie też na zewnątrz. Mógłbym jedynie przyczepić się do zbyt dużych kawałków cebuli (jest silnie wyczuwalna), ale to już tylko moje preferencje. 
Bułka: Taka wiecie. Nic czego byście wcześniej nie jedli. Krucha, miękka, dziurawi się na dole jak polskie drogi. Ale z drugiej strony, należy do tych większych i jest ciepła. 

Jest to chyba najlepszy z nowych kebabów w Toruniu. Surówka jest bardzo dobra, bułka i sosy typowe - znane i lubiane, parafrazując pewną osobę. Mięso celowo zostawiłem na koniec, bo tutaj jest największy problem i zarazem próchnica mojej oceny tego kebaba. 7+ zakłada, że mięso odgrzewane na patelni było jednorazowym incydentem, mającym sprawdzić moją czujność. W innym wypadku należy obniżyć ocenę o dwa oczka.

Ocena: 7+/10


sobota, 8 kwietnia 2017

Kebab Palace

Dzisiaj czytacie recenzję drugiego z niedawno otwartych kebabów - Kebab Palace, który znajduje się na Bydgoskim Przedmieściu. Dla niecierpliwych, mogę od razu zaznaczyć, że nie jest tak źle jak było ostatnio. 
Lokal promuje się bardzo ofensywnie. Z daleka czuć woń mięsa, niestety nie jest to zbyt przyjemny zapach. Mówiąc bardziej obrazowo - właśnie tak wyobrażałem sobie zapach napalmu w bardzo znanej scenie z podpułkownikiem Kilgorem w "Czasie Apokalipsy". Na marginesie - tytuł serdecznie polecam, nawet osobom, które nie lubią filmów wojennych. Podobnie jak "Jądro ciemności", ze względu na związki intertekstualne z filmem. Wróćmy do kebaba. Po wnętrzu widać, że Kebab Palace nie jest długo obecny na arenie. Kiedy tam byłem, właściciel prowadził jeszcze ostatnie prace budowlano-wykończeniowe. To, że lokal nie ma długiej historii ma też swoją dobrą stronę - widać, że pomieszczenie jest nowe, co przekłada się na czystość i estetykę, podobnie jak u Rumburgera, ale tutaj są jeszcze jakieś inne plusy. Menu jest dostępne tylko na ladzie, w postaci oprawionych kart. Wygodne rozwiązanie, ale dobrze byłoby umieścić je też w jakimś widocznym miejscu. Zawiera ono wszystkie klasyczne kebabowe pozycje, napoje i deser. Jest rollo, kebab w bułce, danie na talerzu i sałatki. Odnośnie tych ostatnich, ciekawa sprawa - sałatka z kurczakiem kosztuje tyle samo, co grecka - 12 zł. Pytanie do Was - grecka kosztuje za dużo, czy ta z kurczakiem za mało? Moim zdaniem to pierwsze. Zamówiłem "rollo kanapkę" za 11 zł, z mięsem baranina-wołowina i sosem łagodnym. 




Niestety nie jest to najlepsza sesja. Kebab jest nadgryziony, a zdjęcie jest zrobione wieczorem i z lampą błyskową. Z drugiej strony, brak tła i mojej dłoni na drugim zdjęciu nadają mu nieco wystawowy charakter.
Mięso: Zarówno kurczak, jak i wołowo z baraniną są poprawne. Ilość jest odpowiednia, a mięso ma typowy wygląd. Jest ciepłe, dobrze upieczone i bardzo mocno popieprzone. Zapach pieprzu jest lekko wyczuwalny podczas jedzenia, ale dobrze się łączy. Nie wyróżnia się niczym, ale nie jest niedobre. Niestety jest dość suche,  jest to szczególnie odczuwalne, ponieważ...
Sosu jest jak na lekarstwo, może dlatego, że jest on nakładany łyżeczką. W smaku jest bardzo dobry, ma niesamowicie oryginalny bukiet. Jest to połączenie takiego kremowo-kwaskowego sosu na bazie jogurtu i takiego klasycznego z nutką czosnku. Konsystencja jest również niebanalna i sos ma w sobie coś z kremu, co możecie zaobserwować na zdjęciu. Bardzo szkoda, że praktycznie nie ma go w kebabie.
Surówka: Zawiera klasyczne składniki, takie jak marchew czy sałata. Bardzo miłym aspektem, jest włożenie w połowie rollo pomidora i ogórka. Czuć, że warzywa są świeże i jest to miła odmiana, ponieważ w kebabach teraz raczej odchodzi się od warzyw, na rzecz surówek. Brak sosu staje się tutaj zaletą - surówka, jak i cały kebab, sprawiają wrażenie lekkiego (poza mięsem). 
Bułka: Ma bardzo nietypową fakturę. W dotyku sprawia wrażenie, jakby miała w sobie coś z wafelka na lody, jakby miała się zaraz pokruszyć. Nie dzieje się to, a sama bułka jest po prostu smaczna. Nie przecieka i nie wygina się, chociaż to pewnie znów kwestia sosu. Dla estetów dodam, że jest dość nietypowo składana.

Recenzowany kebs zrobił na mnie o wiele lepsze wrażenie niż ostatni, ale patrząc na wcześniejsze, plasuje się gdzieś w połowie stawki. Na plus na pewno zaliczyłbym oryginalny smak składników, pozorną lekkość kebaba i smak sosu. Największą wadą jest ilość sosu, a także fakt, że niczym właściwie się nie wyróżnia. Jest jak ten koleś, który zawsze zagaduje Cię w autobusie, jak jedziesz do szkoły/pracy/na uczelnię. Niby wszystko w porządku, ale czasem zastanawiasz się, co by leciało gdybyś jednak nie wyjął słuchawek z uszu.

Ocena: 6+/10


poniedziałek, 3 kwietnia 2017

Rumburger Kebab

Pierwszy z serii trzech młodych wilków w toruńskim teatrze wojennym. Oby pozostałe były chociaż minimalnie lepsze.

Rumburger Kebab, mieszczący się w budce przy ulicy Odrodzenia (tuż obok kiosku), przykuł moją uwagę estetycznym wyglądem. Nic dziwnego, wszak sama działalność liczy sobie ledwo parę miesięcy, to i buda nowa. Z ciekawością typową dla krytyka kulinarnego zamówiłem kebaba za 11 zł. Już pierwsza rzecz była dająca do myślenia - jeśli ktoś w kebabie jest bardzo zdziwiony Twoim przybyciem i tym, że musi przestać bawić się telefonem - kebab prawdopodobnie nie będzie najlepszy. Do tego był robiony bardzo wolno i przez nieumiejętną rękę, ale to jest zrozumiałe, jeśli lokal istnieje tyle czasu, a liczba klientów jest taka, jak myślę. Ale nie ulegajmy uprzedzeniom. Poniżej foty, żebyście mogli ocenić książkę po okładce.


Mięso: patrząc na zdjęcia, uważam że w oczy rzuca się ilość mięsa. Faktycznie jest go bardzo dużo, ale jest to jedyny plus. Pamiętam tylko jedno miejsce, gdzie jadłem tak samo ohydne mięso. Władysławowo, mekka glutaminowego kurczaka, który z radością miesza się z alkoholem w żołądkach przestawionych na tryb nocno-wakacyjny. Kurczak (nic innego do wyboru nie ma, ale on chyba też nie cieszy się popularnością - kiedy zamawiałem, nie był odcięty ani kawałek mięsa, a samo urządzenie było po prostu wyłączone) jest za słony, zimny, żylasty i mający fatalny sztuczny posmak. Zgaduję, że zamiarem było tutaj wybranie mięsa wyglądającego bardziej na to, co jemy w domach, ale niestety nie wyszło. Nie wiem co więcej napisać, mięso jest obrzydliwe i tyle. Pod każdym względem.
Sos: czosnkowy (czosnkowo-koperkowy, o czym chyba sam sprzedający nie wie) i pieprzowy. Na obrazku ten pierwszy. Sos jest kupowany z bardzo popularnego miejsca i gwarantuje go, że gdzieś go już kiedyś jedliście, niestety jest to ta niższa półka. Sos jest zbyt wodnisty (polecam zaopatrzyć się w chusteczki, bo jeśli nie będziemy mieli pewnego chwytu to będzie on w każdym miejscu, do którego pozwolimy mu się dostać), w smaku nijaki. Zostawia bardzo mocny posmak. Po przeżyciu z czosnkowym, uważam że pieprzowy jest tylko nazwą marketingową - myślę, że chodzi o samopoczucie po zjedzeniu porównywalne do ataku gazem pieprzowym - ze łzami w oczach i na kolanach. 
Surówka: dwa rodzaje. Biała z koperkiem i czerwona. Nic więcej. Żadnych warzyw. Ta biała jest w sumie spoko, o ile ktoś lubi takie "typowe surówki z budy", bo ona jest dokładnie taka. W ogóle to cały ten kebab jest właściwie sklejony z tej najpopularniejszej hurtowni rzeczy do kebabów, ale niestety wybrali najgorsze składniki. Czerwona surówka jest tragiczna. Nie myślałem, że coś może dorównać temu kurczakowi, ale jest to właśnie ta kapusta. Ma straszliwie dziwny posmak, jakby owocowy i niesamowicie nietypowe nasycenie, wygląda jakby krwawiła, jakby to tak obrazowo określić. Na zdjęciu tego może nie widać, ale możecie mi ufać.
Bułka: znów typowa bułka z hurtowni. Trójkątna, kruszy się i jest dość sucha. Plusem jest to, że nie przecieka. Nie wyróżnia się absolutnie niczym, jak wszystko tutaj mogłaby być lepsza.

Bardzo szkoda mi, że ludzie w 2017 roku jeszcze próbują robić taki numer w stylu: nie mam pomysłu na biznes to zróbmy sobie kebaba, kupmy wszystkie najtańsze składniki w najbliższej hurtowni, dajmy normalną cenę za to i nie włączajmy nawet maszyn, bo po co. A jak najebany, to zje i tak. To jest jedyny kebab od czasów Władysławowa jakiego nie zjadłem do końca, ledwo przekroczyłem połowę. Bawią mnie tylko te superlatywy na ich stronie facebookowej - ile Ci ludzie za to dostali albo co oni muszą jeść normalnie, że uznali to za pyszne? 

Nasuwają mi się tutaj tylko dwa istotne wnioski. Pierwszy jest taki, że z kebabami jest jak z ludźmi - nie oceniaj po wyglądzie. Owszem, może Ci się spodobać taka bułeczka i w ogóle. Ale czy będzie dobra? Przekonasz się jak ugryziesz. Tutaj, mimo ładnej budki, miłego fanpage, nie ma nic godnego uwagi. Bardzo zabawny kontrast do budki ulicę dalej (niestety już zamkniętej), która odstraszała wyglądem, ale spłacała się kiedy jej zaufałeś. Z nawiązką.
Drugi wniosek dotyczy, nazwijmy to roboczo, planowania jakości kebaba. Albo robisz normalne/małe porcje, a dobre albo sporo, ale średnie jakościowo. Kebaby w Toruniu raczej rozumieją to zasadę, bo mamy i takie i takie (Zahir-Murat), ale jak widać trzeba przypomnieć.

Jedyny plus kebaba to spora ilość mięsa, dlatego zamiast ocenę gówno dostaje gówno +.

Ocena: 1/10