Pierwszy z serii trzech młodych wilków w toruńskim teatrze wojennym. Oby pozostałe były chociaż minimalnie lepsze.
Rumburger Kebab, mieszczący się w budce przy ulicy Odrodzenia (tuż obok kiosku), przykuł moją uwagę estetycznym wyglądem. Nic dziwnego, wszak sama działalność liczy sobie ledwo parę miesięcy, to i buda nowa. Z ciekawością typową dla krytyka kulinarnego zamówiłem kebaba za 11 zł. Już pierwsza rzecz była dająca do myślenia - jeśli ktoś w kebabie jest bardzo zdziwiony Twoim przybyciem i tym, że musi przestać bawić się telefonem - kebab prawdopodobnie nie będzie najlepszy. Do tego był robiony bardzo wolno i przez nieumiejętną rękę, ale to jest zrozumiałe, jeśli lokal istnieje tyle czasu, a liczba klientów jest taka, jak myślę. Ale nie ulegajmy uprzedzeniom. Poniżej foty, żebyście mogli ocenić książkę po okładce.
Mięso: patrząc na zdjęcia, uważam że w oczy rzuca się ilość mięsa. Faktycznie jest go bardzo dużo, ale jest to jedyny plus. Pamiętam tylko jedno miejsce, gdzie jadłem tak samo ohydne mięso. Władysławowo, mekka glutaminowego kurczaka, który z radością miesza się z alkoholem w żołądkach przestawionych na tryb nocno-wakacyjny. Kurczak (nic innego do wyboru nie ma, ale on chyba też nie cieszy się popularnością - kiedy zamawiałem, nie był odcięty ani kawałek mięsa, a samo urządzenie było po prostu wyłączone) jest za słony, zimny, żylasty i mający fatalny sztuczny posmak. Zgaduję, że zamiarem było tutaj wybranie mięsa wyglądającego bardziej na to, co jemy w domach, ale niestety nie wyszło. Nie wiem co więcej napisać, mięso jest obrzydliwe i tyle. Pod każdym względem.
Sos: czosnkowy (czosnkowo-koperkowy, o czym chyba sam sprzedający nie wie) i pieprzowy. Na obrazku ten pierwszy. Sos jest kupowany z bardzo popularnego miejsca i gwarantuje go, że gdzieś go już kiedyś jedliście, niestety jest to ta niższa półka. Sos jest zbyt wodnisty (polecam zaopatrzyć się w chusteczki, bo jeśli nie będziemy mieli pewnego chwytu to będzie on w każdym miejscu, do którego pozwolimy mu się dostać), w smaku nijaki. Zostawia bardzo mocny posmak. Po przeżyciu z czosnkowym, uważam że pieprzowy jest tylko nazwą marketingową - myślę, że chodzi o samopoczucie po zjedzeniu porównywalne do ataku gazem pieprzowym - ze łzami w oczach i na kolanach.
Surówka: dwa rodzaje. Biała z koperkiem i czerwona. Nic więcej. Żadnych warzyw. Ta biała jest w sumie spoko, o ile ktoś lubi takie "typowe surówki z budy", bo ona jest dokładnie taka. W ogóle to cały ten kebab jest właściwie sklejony z tej najpopularniejszej hurtowni rzeczy do kebabów, ale niestety wybrali najgorsze składniki. Czerwona surówka jest tragiczna. Nie myślałem, że coś może dorównać temu kurczakowi, ale jest to właśnie ta kapusta. Ma straszliwie dziwny posmak, jakby owocowy i niesamowicie nietypowe nasycenie, wygląda jakby krwawiła, jakby to tak obrazowo określić. Na zdjęciu tego może nie widać, ale możecie mi ufać.
Bułka: znów typowa bułka z hurtowni. Trójkątna, kruszy się i jest dość sucha. Plusem jest to, że nie przecieka. Nie wyróżnia się absolutnie niczym, jak wszystko tutaj mogłaby być lepsza.
Bardzo szkoda mi, że ludzie w 2017 roku jeszcze próbują robić taki numer w stylu: nie mam pomysłu na biznes to zróbmy sobie kebaba, kupmy wszystkie najtańsze składniki w najbliższej hurtowni, dajmy normalną cenę za to i nie włączajmy nawet maszyn, bo po co. A jak najebany, to zje i tak. To jest jedyny kebab od czasów Władysławowa jakiego nie zjadłem do końca, ledwo przekroczyłem połowę. Bawią mnie tylko te superlatywy na ich stronie facebookowej - ile Ci ludzie za to dostali albo co oni muszą jeść normalnie, że uznali to za pyszne?
Nasuwają mi się tutaj tylko dwa istotne wnioski. Pierwszy jest taki, że z kebabami jest jak z ludźmi - nie oceniaj po wyglądzie. Owszem, może Ci się spodobać taka bułeczka i w ogóle. Ale czy będzie dobra? Przekonasz się jak ugryziesz. Tutaj, mimo ładnej budki, miłego fanpage, nie ma nic godnego uwagi. Bardzo zabawny kontrast do budki ulicę dalej (niestety już zamkniętej), która odstraszała wyglądem, ale spłacała się kiedy jej zaufałeś. Z nawiązką.
Drugi wniosek dotyczy, nazwijmy to roboczo, planowania jakości kebaba. Albo robisz normalne/małe porcje, a dobre albo sporo, ale średnie jakościowo. Kebaby w Toruniu raczej rozumieją to zasadę, bo mamy i takie i takie (Zahir-Murat), ale jak widać trzeba przypomnieć.
Jedyny plus kebaba to spora ilość mięsa, dlatego zamiast ocenę gówno dostaje gówno +.
Ocena: 1/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz