czwartek, 12 stycznia 2017

Kebab na Targowej (obok restauracji Widelec)

Jestem zły. Jestem zły, bo to właśnie takie kebaby to ciemna strona tego przedsięwzięcia. Nieprzewidywalność wyniku czyni recenzowanie kebabów ciekawą aktywnością w czasie wolnym, ale mimo to człowiek podświadomie zawsze liczy, że na koniec meczu wyjdzie się z podniesioną głową. Tym razem tak nie było. Jestem zły, bo przez właśnie takie kebaby wciąż wielu ludzi boi się pozwolić sobie na odrobinę szaleństwa, zapomnienia, czy wręcz otwartego dekadentyzmu w postaci uraczenia się kebabem XXL na ostrym. Z drugiej strony, po to jest ten cały blog. Żebym to ja wchodził na minę, nie Wy. Za bardzo Was wszystkich cenię, żeby kazać Wam próbować na własnej skórze. Do rzeczy, bo szkoda mi czasu i wirtualnego papieru na delikwenta.



Od razu chcę zaznaczyć, że aparat nieco przekłamał kolor sosu - tutaj wygląda bardziej jak czosnkowy, podczas gdy jest to łagodny i na żywo ma bardziej różową barwę. 
Na pierwszy rzut oka widać, że kebab jest bardzo mały przez bułkę. Duża chusteczka ma zmylić konsumenta, ale tego popołudnia nie wiedzieli z kim tańczą. Zaprezentowany na zdjęciu kebab kosztuje 9 zł. Co do lokalu to robi mocno średnie wrażenie. Coś jak te wszystkie przydrożne bary "z wojskową grochówką i flakami", które mija się podczas wyjazdu do Władysławowa/Zakopanego, podczas którego zalany wuj Janusz ZAWSZE musi się zatrzymać, żeby to zjeść. Są osiedlowi maklerzy-finansiści, są ich automaty, jest piwo. Zdjęcia nie ma, bo wolałbym, żeby każdy sam sobie to namalował w wyobraźni. 
Mięso: Tylko kurczak. Ilość normalna. W odpowiedniej temperaturze. Pewnie zastanawiacie się, czemu jeszcze nie było słowa o tym, jak smakuje. Bo smakuje źle. Mięso jest bardzo, bardzo słone. Ale nie tak normalnie, jest to chyba smak glutaminianu sodu. Przyznam, że nie znam się na tym, ale nie jest to solony smak w stricte tego słowa znaczeniu, bardziej przypomina sól z chińskich zupek, a tam chyba właśnie jest glutaminian. Zresztą nieważne, cokolwiek to jest, nie jedzcie tego, bo jest to wyczuwalne na kilometr i przez to mięso jest całe "napompowane". 
Surówki: Najlepsza rzecz w tym kebabie. Trzy rodzaje, każda dobra i w miarę świeża. Do tego ogórek kiszony, małosolny i czerwona cebula. Dobrze wymieszany z mięsem i sosem. 
Sos: Do wyboru czosnek, łagodny i ostry. Na zdjęciu łagodny. Nie wiem co o nim powiedzieć, nijaki. Zostawia dość długo posmak w jamie ustnej. Nie wylewa się i bułka nim nie przesiąka. Porównałbym go do sosów z takich wielkich bidonów, które leją na zapiekanki. 
Bułka: Bułka jak bułka, istotne jest to, że jest niesamowicie mała, co wpływa na całokształt kebaba. Obniżenie ceny o złotówkę nie daje upoważnienia do używania bułek dla dzieci. Smakowo i praktycznie wypada ok, można spokojnie zjeść go samymi rękoma. 

Recenzja krótka, bo i kebab słaby. Co z tego, że surówka i sos są normalne, jak jest to wymieszane z mięsem maczanym w solance, a to wszystko upakowane w bułkę ze stołówki dla klas 1-3? To tylko udowadnia, że prawdziwy kebab to jest zawsze w 80% mięso. Ciężko mi podać cenę jako zaletę, bo to jest tylko 1-2 zł mniej od kebabów, które są parę razy lepsze. Weź już lepiej to 9 zł i pograj na automatach z Panem Żulem. 

Ocena: 3/10 

P.S. Na ten kebab dostałem cynk. Co jest zabawniejsze, od dwóch kucharzy, a więc ludzi zajmujących się zawodowo żywieniem ludzi. I to nie byle gdzie. Wiem że to czytacie, zemsty nadejdzie czas :)



2 komentarze:

  1. Może czas pomyśleć nad jakimś rankingiem?

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny pomysł, niedługo się pojawi. Jeszcze parę kebabów dojdzie.

    OdpowiedzUsuń