czwartek, 10 listopada 2016

Kebab King (?)

Po holenderskich wojażach czas wrócić na ojczystą, toruńską ziemię i sprawdzić co nowego słychać w kebabowej grze. Do Kebab Stara przy Lubickiej niestety nie zdążyłem dotrzeć (burzliwe życie studenta), ale wyszło lepiej, bo pojawił się tam nowy kebab, jeszcze nie widziany w Toruniu. A tego już nie mogłem odpuścić. Poznajcie Kebab King

Cytując ze strony tej sieciówki:
Kebab King to dynamicznie rozwijająca się sieć restauracji z tradycyjną kuchnią kurdyjską, która działa na polskim rynku od 2010 roku. Nasze lokale znajdują się w topowych miejscach na mapie Warszawy i okolic ale możecie nas spotkać również we Wrocławiu, Gdańsku, Gdyni, Toruniu i Ostrołęce.
Warto zwrócić uwagę na fragment o kuchni kurdyjskiej, co już samo w sobie jest oryginalne i inne od typowego "prawdziwy turecki polski kebab w bułce od turka". To zresztą widać już po samym menu, gdzie oprócz wielu wersji kebaba są też dania typowo kurdyjskie, jak mantar sote lub kofta. Sama oferta jest zresztą ogromna, bo zawiera blisko 100 dań (licząc niezależnie od dostępności w danym mieście). Do wyglądu lokalu również nie można mieć zastrzeżeń. W ramach ciekawostki można dodać, że jest to miejsce, gdzie oczekując na danie dostajesz pikacza. Był to chyba najczystszy kebab w jakim jadłem, być może ze względu na rozmiar. Wyglądem bliżej mu do restauracji, niż typowego lokalu z dwoma stolikami na krzyż i żulem w kącie. Stoliki i bar były czyste, a zapach neutralny. Nic tylko zabarykadować się tam i żyć kebabami, jak przystało na ich króla. Nie dałem się jednak zwieść oryginalnym nazwom i zamówiłem kebaba roladę (rollo) za 10 zł. Oto i on:


Wysoki poziom higieny kebaba widać też po sposobie podania - dostajesz pokrowiec, chustkę I TACKĘ. Spory plus. Zamówiona wersja jest z sosem łagodnym i wołowiną (do wyboru obok kurczaka, w niektórych daniach jest również baranina, ale nie wiem czemu nie można jej wziąć tutaj). Moje pierwsze wrażenie było takie, że kebab był bardzo gorący. Na szczęście taka również była temperatura mojego ciała tamtego dnia, więc dopasowaliśmy się perfekcyjnie. No i szybko ostygł, bo na dworzu nie jest najlepiej. Na zdjęciu nie widać tego dobrze, ale rollo oprócz tego, że jest cienkie, jest stosunkowo długie, na pewno dłuższe niż niektóre na starym mieście.

Mięso: Wołowina w dość sporej ilości, ładnie pokrojona i przyprawiona. Niestety umieszczona tylko po jednej stronie, ale za to na całej długości. W smaku jest bardzo podobna do każdej innej wołowiny z kebaba. Nie jest to może nic odkrywczego, ale cały czas jedząc to rollo miałem wrażenie, że gdzieś już jadłem pojedyncze elementy w różnych miejscach. 
Surówka: Najgorsza część kebaba. Bardzo, bardzo uboga. Głównie kapusta zielona. Pomidora chyba nie było, a jeśli był to taki, że nie warto o nim mówić, ogórki w dość małych ilościach, cebula i to właściwie tyle. No i do tego całe włożone w jednej połowie, mi to jakoś nie przeszkadza, ale słyszałem o ludziach, dla których jest to sprawa życia lub śmierci. Co z tego, że smaczna, jak 90% jej to kapusta. Owszem, są w menu kebaby np z fetą itd. ale tutaj trzymam się tych najbardziej popularnych wersji.
Bułka: W stylu ostatnio modnych miękkich ciast do rollo. Ciepła, dość dobrze zawinięta, wygodna do trzymania w dłoni, optymalna rozmiarowo i smaczna. Niestety ma dość sporą istotną wadę - bardzo przecieka. Jest to do zrozumienia w rollo, ale tutaj ten proceder był już w dość zaawansowanej skali, co potwierdziły moje spodnie. 
Sos: Jeśli coś ma wyróżnić tego kebaba od reszty to jest to właśnie on. Do wyboru łagodny, ostry lub mieszany, na zdjęciu łagodny. Bardzo dobry. Ilość dobrana idealnie (wyciekł, ale to wina ciasta, a nie ilości). Sos jest bardzo lekki i robiony na bazie ayrana, co daje mu subtelny kwaskowy posmak. Sos jest bardzo lekki, nie pozostawia przykrego zapachu w jamie ustnej (zdziwilibyście się, jak ważna jest to cecha w sytuacjach, którym czasem towarzyszy konsumpcja kebabów) i do tego po prostu smakuje dobrze. Ładnie też się spiera. 

Ciężko jest mi wystawić ocenę zawodnikowi powyżej. Bo teoretycznie wszystko jest fajnie, czysty lokal, ciekawe menu, jest dowóz, bardzo dobrze zrobiony sos, cena normalna (można pokusić się o stwierdzenie niska, biorąc pod uwagę, co dzieje się ostatnio w mieście). Ale kebab sam w sobie jest typowo średni, a surówka to poziom groteski, któremu dorównują jedynie ostatnie wydarzenia w USA. Przypuszczam, że jest to trochę celowe zagranie, żeby wziąć (niewiele, ale jednak) droższe wersje. Odpowiadając na znak zapytania postawiony w tytule - królem może jest, ale tylko własnej piwnicy. Do tego miejsca na pewno się jeszcze przejdę, bo jestem bardzo ciekaw jak smakują wyżej wymienione lub typowe dania kurdyjskie. Myślę, że lepiej niż ja podsumują to słowa Joanny Krupy "masz potenszjal", ale nie oceniam lokalu tylko kebaba.

Ocena: 6+/10 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz