czwartek, 31 sierpnia 2017

Płock: Marmaris kebab

Przy nałogowym jedzeniu kebabów konieczne jest, aby utrzymywać nastawienie bycia "ciągle głodnym", zarówno dosłownie jak i w przenośni. Fizycznie przejawia się to w gotowości do bycia prawdziwym kombajnem na polu pełnym kebabów, do koszenia ogromnych ilości tego smakołyku, (z krótkimi przerwami na tankowanie rzecz jasna) nie zważając na jego jakość w etapie testowym. Drugie znaczenie wyżej wymienionego pojęcia to ciągła ekspansja. Poszukiwanie nowych miejsc, sprawdzanie nietypowych pozycji w menu, a także porównywanie kebabów w ich naturalnych środowiskach, z tym co dobrze znane na rodzimym, toruńskim podwórku. Odwiedzając parokrotnie Płock w ostatnim czasie, nie mogłem się oprzeć by spróbować specjałów tego miasta, szczególnie żywego w okresie letnim z racji urodzaju cudownych festiwali muzycznych.

Dwójka moich przewodników zabrała mnie do miejsca nazwanego....
Lokal robi bardzo dobre wrażenie. Jego powierzchnia jest duża, przypomina on bardziej małą restaurację niż typowego kebaba. Wystrój nie ma cech wyróżniających, ale higiena stoi na wysokim poziomie, co jest najważniejsze. O restauracyjnym przeznaczeniu budynku zawiadamia też okienko, do którego oddaje się naczynia, żywcem wyjęte z kolonijnych stołówek. Menu jest obszerne, zawiera większość klasycznych kompozycji, z czego większość podawane na talerzach. Marmaris ma także dowóz, niestety nie można płacić kartą.




Na środkowym zdjęciu widzicie mojego kebaba (11 zł), a na dwóch pozostałych w placku lahmacun (15 zł). Sos łagodny. Miłym dodatkiem jest to, że menu, oprócz cen, zawiera również ilość mięsa. W obu wariantach jest to 130 gram. Bardzo dobrym pomysłem jest dawanie kebaba w bułce w miseczce - uratowało to moją odzież.

Mięso: Zdecydowanie najmocniejszy punkt tego kebaba. Pocięte w dłuższe paski, wymieszane warstwowo w kebabie i świetnie doprawione. Dawno nie jadłem kebaba, który miałby tak wyraziste mięso. Lokal nie skupia się na tym by mięso było tylko dobre, malują oni szerszy obraz poprzez użycie dobrze dobranych przypraw. Wielki plus. 
Surówka: Najgorszy element, jednak nie przez jakość składników czy ich rodzaj (surówka jest klasyczna, bez udziwnień, a składniki świeże), ale poprzez kompozycję. Za dużo było czerwonej kapusty, co sprawiało że surówka nabrała nienaturalnego, charakterystycznego zapachu. Uważam, że tutaj o wiele lepiej wypada to w placku - tam poprzez przemieszanie wszystkiego jest to znacznie mniej odczuwalne.
Sos: Bardzo dobry, pasuje do reszty. Niestety jego konsystencja jest trochę zbyt ciężka. Gdyby jednak go trochę rozwodnić, byłby to naprawdę dobry łagodny. Nie dominuje nad innymi elementami i nie jest ciężki dla żołądka. Ważny czynnik, jeśli Wasz żołądek pracuje na dużych obciążeniach. W wariancie z plackiem widzicie sos mieszany, do którego nie mam zastrzeżeń. 
Bułka: Bułeczka jest trochę innego typu niż to, do czego przyzwyczaił mnie Toruń. Jest grubsza, bardziej "zbita". Nie kruszy się i nie jest sucha. Ceniłem dodatek w postaci nasion. Niestety nie powoduje to wzmocnienia całej konstrukcji. Wciąż przecieka jak owoce konstrukcji firm typu "ja & szwagier".

Marmaris to kebab oferujący bogate menu i przyjemne miejsce do degustacji. Jeśli zaś chodzi o jego creme de la creme to jest to kebab dryfujący w czyśćcu między bardzo dobrym kebabem a przeciętniakiem. Mięso zdecydowanie niesie na barkach tego zawodnika.

Ocena: 7+/10

PS. Chciałbym serdecznie podziękować moim płockim przewodnikom. Bez Was ta recenzja by nie powstała, więc dołożyliście trochę sosu do tego jednego, wielkiego, mentalnego kebsa!

wtorek, 22 sierpnia 2017

Gdańsk: Aleppo Kebab

Przedmowa króla
Poniżej widzicie pierwszy materiał nowego członka kebabowej załogi. Uznałem, że to najlepszy moment, żeby blog rozrósł się terytorialnie, więc teraz oprócz recenzji toruńskich (mojego autorstwa) będą pojawiać się również teksty z Trójmiasta. Gdyby ktoś nie odróżniał nas po stylu pisania i typowych błędach, to dla ułatwienia w tytułach będzie podane miasto. Bądźcie dla debiutanta łagodni i wybaczcie brak zdjęć. Jest to kolejny kamień milowy w dziedzinie recenzji gastronomicznych, porównywalny chyba tylko z powszechnym zastosowaniem rollo na równi z klasycznymi bułeczkami. Zapraszam do czytania i obserwowania bloga fanów kebabowych rozkoszy nie tylko z miasta Kopernika. 



             Każdy człowiek spędza życie szukając własnego ideału. Czystej idei, najpiękniejszego miejsca na ziemi, najmocniejszego narkotyku, najbardziej wzruszającego filmu. Ja szukam najlepszego kebaba; mistycznej bułki która rozsadzi moje kubki smakowe, placka tajemnic którego będe wspominał z rozrzewnieniem i o którym będe mógł opowiadać wnukom.
Moim dotychczasowym kebabowym podwórkiem był Toruń - miasto kebabem stojące w którym nie było budki której bym nie odwiedził. Murat, Planeta, Polish, Metro - z czasem przejadały się i przestawały sprawiać przyjemność mojemu delikatnemu jak sytuacja na bliskim wschodzi podniebieniu. Musiałem szukać dalej, wypłynąć na szerokie wody kebabowego oceanu. Dlatego przeprowadziłem się do Gdańska i już trzeciego dnia pobytu znalezłem miejsce które uważam za Trójmiejską mekkę kebaba. Lokal z perfekcyjną bułą którą spokojnie mogę uznać za drugi najlepszy kebab jaki jadłem w Europie (numerem 1 jest kebab mustafy w Berlinie).

Kebab Aleppo znajduje się na Gdańskim Wrzeszczu, na ulicy Grunwaldzkiej 44, kawałeczek od Politechniki i Dworca SKM. Prowadzony jest przez rodzinę z Syrii, ostatnio przeszedł remont i wygląda schludniej niż większość miejsc z kebabem w Gdańsku. W menu znajdziemy kebaby w trzech rozmiarach (z bułką i mięsem do wyboru), Falafele, frytki oraz kilka dań z bliskiego wschodu. Co ciekawe lokal prowadzi dowóz kebabów na telefon.

Za całe 12 złotych polskich zamówiłem średniego kebaba z kurczakiem i sosem mieszanym.
Pierwsze co rzuca się w oczy to rozmiar - kebab średni wcale na średniaka nie wygląda, rozmiarowo dorównuje klasycznym bułom z takich miejsc jak Rustico Kebab czy Kebab na szewskiej. Następnym zaskoczeniem jest sos czosnkowy - lekki, smaczny, na bazie jogurtu. Nie zajeżdża glutaminianem ani gotowym sosem z bidonu. Dobrze komponuje się z pikantniejszym sosem pomidorowym. Pozytywne zaskoczenia na tym się nie kończą - kebab ma idealne proporcje mięsa do warzyw. Mięso jest dobrze przypieczone, odpowiednio słone i nie za tłuste. Nie porównałbym go do mięsa z takich miejsc jak Zahir czy Murat - jest znacznie smaczniejsze, bardziej zwarte i o lepszej konsystencji. Do tego jest go odpowiednio dużo i nie dominuje ono w daniu. Jako warzywa dostajemy świeżą sałatę, czerwoną cebulę, pomidora i plastry kiszonego ogórka w ilości, jaka nie urazi nawet największych fanów mięsa.
Niestety panie pracujące za barem mają czasami gorszy dzień mogący objawić się kebabem zwiniętym zbyt mało pieczołowicie. Wtedy górne warstwy składników mogą spocząć na naszych spodniach i butach tworząc coś, co przypomina gastronomiczną lawinę.

Aleppo deklasuje wszystkie inne Gdańskie kebaby. Ma lepsze sosy, świeższe warzywa i bardzo wygodny system wybierania rozmiaru porcji. Do tego leży poza ścisłym centrum, więc w sezonie turystycznym można tam po prostu wejść na jedzenie i nie musieć się liczyć z tłumem przywołującym na myśl otwarcie pierwszego w Polsce McDonalda.
Wszystkie te czynniki składają się na kebaba, który jest potęgą, jest triumfem taniego jadła nad fancy lunchami, jest dla ulicznego żarcia tym czy Roger Moore dla serii filmów z Bondem. To jest kebab, który odprowadzi Cię pijanego do domu, przy którym nie boisz się zostawić swojej żony, kebab który będzie przy tobie gdy dopadnie Cię skarbówka i gdy twój syn zda prawo jazdy.
Przynajmniej moim zdaniem.

Ocena 9/10